To, według mnie, królowa wszystkich nalewek. Niebo w gębie! Do tego niezwykle piękne (uwielbiam tę głęboką czerwień) i zdrowe niebo. Zawarte w owocach aronii związki, to naturalny lek na nadciśnienie, miażdżycę i schorzenia oczu. Wzmacniają one naczynia krwionośne, chronią przed zawałami, pomagają przy niedokwaśności żołądka. Bioflawonoidy (substancje nadające barwę owocom aronii) są cennymi przeciwutleniaczami, chroniącymi nasz organizm przed wolnymi rodnikami, które mogą przyczyniać się do powstawania i rozwoju komórek rakowych.
NALEWKA Z ARONII I LIŚCI WIŚNI
Składniki:
- 2 kg aronii
- 400 sztuk liści wiśni
- 1 i 1/2 litra wody
- 1 kg cukru
- 50 g kwasku cytrynowego
- 1 litr spirytusu 96%
Wymyte owoce aronii i liście wiśni zalewamy wodą. Całość gotujemy na wolnym ogniu 40 minut. Gdy aronia puści sok zdejmujemy naczynie z ognia i lekko studzimy. Wyławiamy owoce (wyrzucamy je), a sok przecedzamy przez sito o drobnych oczkach do dużego garnka. Dodajemy do niego cukier i kwasek cytrynowy. Mieszamy (cukier musi się całkowicie rozpuścić). Odstawiamy nalew w chłodne miejsce do wystudzenia. Do SPIRYTUSU wlewamy SOK (nie odwrotnie - patrz uwagi w komentarzach). Nalewkę rozlewamy do butelek. Butelki ponownie odstawiamy w chłodne miejsce na około 2-3 miesiące.
Kilku fachowców wypowiedziało się pod tym przepisem. Warto zapoznać się z ich poradami, które znajdziecie poniżej w komentarzach.
fajny i prosty przepis :-) na pewno skorzystam :-) barwa...piękna :-) pozdrawiam serdecznie Ania
OdpowiedzUsuńDzięki :-) Polecam, bo bardzo smaczna!
OdpowiedzUsuńWitam, robiłam nalewkę z aronii rok temu, teraz kiedy do niej zaglądnęłam zrobiła się jakby gęsta, taka z grudkami, jakby się zważyła, miał ktoś tak? co dalej?
OdpowiedzUsuńDo spirytusu trzeba dodac sok, nie odwrotnie bo wowczas pojawią się te grudki.
UsuńTak ja miałam taką samą sytuację. Też mi zgęstniała i były grudki. Ale znawca nalewek stwierdził, że to świadczy o warości.U mnie stała dwa lata i wszyskie butelki tak zgęstniały ale w smaku rewelacyjna.
OdpowiedzUsuńDzięki za pomoc :-)
OdpowiedzUsuńKosztowałam taką nalewkę jest rewelacyjna,polecam właśnie jestem w trakcie robienia tej nalewki pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńrobię od lat. Kobiety za nią przepadają! A grudki robią się - prawdopodobnie - bo jest cudownie słodka :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA mam pytania dwa: czy po rozlaniu butelki zakręcamy czy tylko np. zasłaniamy, i ile wyjdzie z takiego przepisu bo nie wiem ile butelek kupić :)
OdpowiedzUsuńButelki zawsze zakręcamy, żeby alkohol się nie ulatniał. Co do ilości butelek, to myślę, że 3 takie 1-litrowe powinny wyjść - to tak na oko, bo dużo zależy od tego jak soczyste są owoce i czy będziesz się ściśle trzymał przepisu (awaryjnie możesz sobie zostawić butelkę po spirytusie jakby Ci jednak tego wyszło więcej ;-)).
OdpowiedzUsuńJuz zrobione. Po jakim czasie mozna sprobowac nalewki. Wiem ze powinna lezec 2-3miesiaca ale czy jest mozliwosc sprobowania po tygodniu. Chcialabym zrobic druga porcje ale boje sie czy ta pierwsza mi wyszla.
OdpowiedzUsuńPewnie, że możesz spróbować! To Twoje dzieło i możesz z nim zrobić co chcesz ;-) U mnie też często robimy degustację po kilku dniach. Wiadomo, nie będzie jeszcze tak "głęboka" jak powinna być i dość mocno będzie czuć spirytus, ale daje radę. Sama sprawdź ;-)
OdpowiedzUsuńrobie podobnie od paru lat, daję więcej wody,cukru i więcej spirytu. jest super, też mi gestnieje. Myslałam, że jest na to jakiś sposób.Owoce wczesniej mrożę
OdpowiedzUsuńJest na to sposob, do spirytusu trzeba dodac sok, nie odwrotnie jak jest w przepisie bo wowczas robia sie grudki
UsuńSprobowalam, jest taka jak lubie. Dzieki za przepis :-)
OdpowiedzUsuńZrobiłem w sobotę po raz pierwszy nalewkę wg tego przepisu, ale wszystkiego dałem x4 , tylko gotowałem ok 1h 15m aż zaczęła puszczać sok. Dokładnie tak samo klarowna i czerwona jak na tych zdjęciach. Już się nie mogę doczekać kiedy dojrzeje. Wyszło ok 15 litrów. Dziękuję za przepis :)
OdpowiedzUsuńW tym roku było tak dość sucho, więc pewnie dlatego trzeba aronie dłużej gotować, żeby puściły sok (są mniej soczyste). Na pewno wyjdzie pysznie ;-)
OdpowiedzUsuńCieszę się Aniu, że Ci smakuje ;-)
Robię nalewkę nie pierwszy raz. W ubiegłym roku wyszła rewelacyjna. Zawsze daję owoców więcej - tak na oko.Również resztę na oko i jest OK. Pić Można pić ją zaraz po zrobieniu i nic nie traci na wartości. Nalewka z aronii ma to do siebie, że nie wymaga długiego stania.
OdpowiedzUsuńCo do tego picia od razu po zrobieniu, to ja się jednak nie zgodzę. Im starsza ta nalewka, tym lepsza ;-) Wiem, bo też przygotowuje się ją u mnie od lat. Tak jak jednak pisałam Pani Ani, każdy ma prawo robić ze swoją nalewką, co mu się żywnie podoba ;-)
OdpowiedzUsuńWitam i ja chciałam się podzielić swoja wiedza.W ubiegłym roku zrobiłam nalewkę z aronii ale przez gapiostwo zapomniałam dodać kwasek i wyszedł mi likier aroniowy ale smakuje tak samo jak nalewka tyle ,że słodszy.
OdpowiedzUsuńCzy zamiast kwasku można dodać sok z cytryny lub limonki?? Próbował ktoś takiej wersji??
OdpowiedzUsuńSpróbowałam u koleżanki i nalewka jest po prostu rewelacyjna! Będę ją robić - i stąd moje pytanie :-)
Ja się zastanawiam, czy 400 liści wiśni to nie za dużo. Właśnie gotowałam owoce z liśćmi i wydaje mi się ze próbując nalew czuję tylko te liście. Czy tak powinno być?
OdpowiedzUsuńJa przygotowuję zawsze z tego przepisu (trzymam się go ściśle, czyli dodaję 400 liści) i zawsze wychodzi smacznie i to aronia w smaku dominuje, więc jeśli Ty czujesz tylko liście, to może dodałaś za mało aronii??
OdpowiedzUsuńCzy nie próbował ktoś dodać liści malin?
OdpowiedzUsuńWg mnie przepis zawiera 2 słabe punkty - po pierwsze gotowanie całości powoduje rozkład wielu cennych składników, w tym witamin i kwasu cytrynowego ( który potem trzeba dodatkowo dodawać ! ), a po drugie wyrzucanie owoców po gotowaniu też jest pewnego rodzaju marnotrawstwem , gdyż zawierają one wciąż sporo soku. Ja oddzielam sok "na zimno", a przynajmniej jego większość , a dodatkowo po wyciśnięciu pierwszej frakcji dodaję wodę w celu wyekstrahowania jak najwięcej w czasie drugiej - potem łąćze obie. Gotowanie liści zapewne jest konieczne , ale nie sądzę by było potrzebne razem z wszystkimi owocami. Co do samej nalewki , to rzeczywiście jest jedną z najlepszych, choć imbiorowo-miodowo-cytrynowa czy z pigwowca japońskiego jest co najmniej tak dobra, gdy zrobiona ze starannością. pozdrawiam Leszek
OdpowiedzUsuńA może by tak przepis na nalewke imbiorowo-miodowo-cytrynowa
UsuńZ nazwy brzmi pysznie, więc spróbuję coś wykombinować z uwzględnieniem uwag znawców ;-)
UsuńTak, przepis na nalewkę imbirowo-cytrynowo-miodową wskazany :D
UsuńJestem kolekcjonerem nalewek i nalewki powyżej 3 lat szkoda mi pić bo zawsze a może jeszcze poczekam i tak się trochę cudeniek uzbierało. Mam ostatnią butelkę z roku 2011 roku właśnie z tego przepisu i mi nie zgęstniała do tej pory :) Jedyną rzecz która robię inaczej to stosunek soku do spirytusu jest 1:1 by w zimowe wieczory grzała po jednym ;) i może dlatego jeszcze mi nie zgęstniała
OdpowiedzUsuńZgadzam się z p. Leszkiem. Wyrzucanie owoców po tak krótkiej obróbce to marnotrawstwo. Za radą nieodżałowanego Jana Cieślaka (tego od win) zasypuję owoce cukrem, a po rozpuszczeniu go zlewam sok i zalewam owoce alkoholem. Tu już trzeba kilku tygodni maceracji, by alkohol wyługował z tkanek owoców wszystkie cenne składniki. Otrzymany nalew łączę z sokiem, doprawiam, filtruję i rozlewam do butelek lub gąsiorka.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem wasze komentarze i chciałbym dorzucić swoje 5 groszy. A robię nalewki od lat. Nalewka jest za gęsta i robią się grudki. Zbyt dużo cukru a za mało spirytusu. Inaczej mówiąc półprodukt za tęgi. Walory smakowe to jedno, ale po kilku latach możesz mieć problem z nalaniem tego do kieliszka. Ktoś pytał, czy zamiast cytryny może być limonka. Może jak najbardziej. Ja osobiście używam kwasku cytrynowego. Jak dotąd nikt nie wybrzydzał. Rozlewanie do butelek; ja przelewam najpierw do czterolitrowych słoi i odstawiam na co najmniej dwa miesiące. W tym czasie nalewka się wyklaruje. Wówczas przelewam do butelek, które korkuję. Co do liści to sugeruję trzymać się przepisu. Wspaniale poprawiają smak. Nieco mniej lub więcej nie robi różnicy - to nie apteka. Jednak lepiej nie przedobrzyć.Co do wyrzucania wygotowanych owoców to zgadzam się z opinią, że jest to marnotrawstwo. Rzeczywiście są jeszcze dość soczyste i wychodzi z tego wspaniały dżem. To chyba tyle z najistotniejszych uwag. Mam nadzieję, że komuś się przyda moje 5 groszy. Pozdrawiam wszystkich i życzę smacznego.
OdpowiedzUsuńHmm...My co roku robimy dokładnie z tego przepisu i Nam też nigdy nie zgęstniała. Może dlatego, że u Nas nie ma szans leżakować dłużej niż rok :-D Bardzo Wam dziękuję za rady. Na pewno w przyszłym roku zastosuję się do nich.
OdpowiedzUsuńGodne uwagi komentarze'a gdzie można dostać liście wisni jesli sie nie ma np własnych
OdpowiedzUsuńZgadza się,ze do spirytusu sok, a nie odwrotnie. Ja wlałam spirytus do soku i zrobiły się grudki. Ale tez była pyszna i cala "zeszła"!:-) Pozdrawiam wszystkich nalewkowiczów :-)
OdpowiedzUsuńFajny przepis 😉 aronia się mrozi i trzeba zrobić bo za chwilę liści wiśni nie będzie 😀 Pozdrawiam wszystkich smakoszy nalewek
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jedno. Czy aronie nie mają zbyt grubej skórki, żeby pominąć etap gotowania (czy puszczą wystarczającą ilość soku zasypane tylko cukrem)? Na zarzut marnotrawienia owoców odpowiem tak, że staram się je dodatkowo przecisnąć przez gazę po gotowaniu, żeby jak najwięcej wartościowych składników trafiło do nalewki.
OdpowiedzUsuńRobiłam z tego przepisu i w tym roku też zrobię - nalewka wyszła pyszna, jeszcze ostatki zostały... a nowa aronia zebrana i na razie się mrozi - to moje jedyne odstępstwo od przepisu.
OdpowiedzUsuń